Tagi: szkoła
07 maja 2015, 16:34
II Co to jest : Szkoła albo inaczej: trudna droga dorastania
Minęła trochę czasu...
A jak mija trochę czasu, wszystko co małe- rośnie by stać się większym.....
I jeszcze większym , i jeszcze
Wreszcie- by stać się dorosłym...
Tak było i z Mrówkiem- rósł...rósł ... rósł
Ale w życiu nie wystarczy tylko rosnąć, by być większym....a może jeszcze większym...
Jest jeszcze coś ważniejszego: TRZEBA DORASTAĆ
Dorastanie to nie tylko stawanie się większym, to również stawanie się mądrzejszym. Rośnie się w.....dorasta się do...
Do rośnięcia potrzeba tylko czasu, picia i jedzenia i nie trzeba się wysilać.
Aby dorosnąć trzeba stawać się mądrzejszym: więcej wiedzieć, rozumieć, czuć i to sie samo nie stanie...... Dlatego może niektórzy nie lubią dorastać. Ale nie Mrówek -on przecież chciał być wielkim odkrywcą i wynalazcą w mrowisku, a więc musiał...
Samemu trochę trudno dorastać, tak jak trudno czasami unieść coś co jest za ciężkie i trzeba pomocy, to tak jak zrobić pierwszy krok, jak nie wiadomo , jak to zrobić- ktoś musi podtrzymać - wtedy bezpieczniej- nawet jak zrobi się fik, to ktoś podmucha w kolanko i przestaje boleć...
Dlatego kiedyś wymyślono szkołę- miejsce gdzie też uczą dorastać, choć ma parę , niestety, wad: zawsze jest nie w porę, a i droga do niej zawsze daleka...Mrówek też miał daleko do szkoły, na tyle w każdym razie daleko, że nim do niej doszedł, to się nieźle zmęczył... Pora zresztą też nie była odpowiednia, bo:
Po pierwsze : tego dnia miał akurat inne plany: zamierzał właśnie sprawdzić, co znajduje się za czwartym zakrętem siódmego korytarza piątego poziomu
Po drugie: musiał wcześniej wstać , na co ABSOLUTNIE, nie miał ochoty, ponieważ wczoraj do późna , mimo ,że kazano iść do łóżek, rozważał trudne zagadnienie tego, co by się zdarzyło, gdyby się nie zdarzyło , choć zdarzyć się powinno ...
I po trzecie: nikt, a już szczególnie wybitne jednostki- a za taką się uważał- nie lubią, jak im się mówi, co mają robić. Jak mówi stare porzekadło mrówek: karz mu biegać, jak chcesz żeby usiadł...
Ale jak mus to mus- cóż było robić. Zarzucił tornister na plecy, zwiesił głowę, na oblicze wrzucił focha nr 3 i ruszył....
Jeszce stanął na progu przed salą- choćby jeszcze o chwilkę odsunąć od siebie to brrr....
Jednak zdobył się na odwagą, bądź co bądź- przyszłemu odkrywcy i wynalazcy takie słabości nie przystoją. Więc spiął się w sobie, minę zrobił, jak nie jeden przed wejściem do dentysty lub na zastrzyk i.....
Wreszcie przekroczył......
Rzut oka w prawo.....
rzut oka w lewo.....
czy aby coś sie nie czai, nie czyha?
Spokojnie, wszystko w normie, czyli jak to w szkole, : szurum burum, rwetes, wszystko w ruchu, świat wiruje , kto oszalał, kto tu był tu przed chwilą -teraz już w przeciwnym rogu?
- Też jesteś tu nowy?- dobiegło go ledwie słyszalne pytanie. Drgnął zaskoczony, spojrzał do tyłu. Przecież tam już patrzył- nikogo nie było. Po chwili dopiero zza drzwi wyłoniło się takie małe co- nieco, nie dość że mizerota, to jeszcze skulona jakby w kulkę. Czułki oklapłe, jeden to wisiał, jakby złamany.
- Ja też tu nikogo nie znam....- podjęło to cosik po chwili- jestem Czułek- zakończyło prezentację spojrzeniem zbitego psa.
- Mrówek- odrzekł nasz bohater wzruszając ramionami. Po czym odwrócił sie i ruszył w głąb sali lekceważąc tym rozmówcę i dając tym do zrozumienia, że nie widzi dalszej możliwości prowadzenia rozmowy.
- Czy mogę z tobą...- dobiegło go po chwili zza pleców, lecz dalszej części już nie dosłyszał.
Nie uszedł jednak daleko, kilka człapnięć odnóżami zaledwie, kiedy niespodziewanie ze środka sali rozległo się zawołanie tak donośne, że nikt nie miał wątpliwości, że ten, kto je wydał, nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać:
- Cisza- i po chwili, jakby dla podkreślenia powagi rozkazu powtórzone - cisza ma mi tu być.
Wszyscy, w tym i Mrówek - rzecz oczywista, zamarli i spojrzeli w kierunku, z którego dobiegło ich wołanie. Jak się okazało głos należał do osobnika, który samym swym wyglądem potrafił wzbudzić respekt: głowa duża że hoo, a na niej czułki, takie jak u niektórych odnóża, no i ten odwłok- taki długi, jak niektórzy ze zgromadzonych w całości niemalże.
- Grubek jestem- przedstawił się osobnik , świadom wrażenia jakie wywołał- drugi raz już zaczynam w tej klasie...- przerwał dumnie podnosząc wzrok i wyzywającym spojrzeniem potoczył po słuchaczach- więc wiem co i jak. No to jakby ktoś chciał mi tu poszurać to ...- nie dokończył, podparł się odnóżami pod boki i spojrzał tak ,że wszyscy ,chociaż nowi i pierwszy raz, od razu domyślili się co to jest to << to>>
A teraz siadać i nie gadać, bo zaraz się zacznie- i jakby dla dania przykładu odwrócił się i rozparł władczo i wygodnie na pierwszy miejscu środkowego rzędu.
Wszyscy potulnie opuścili czułki i każdy zaczął szukać dla siebie miejsca tam , gdzie akurat było wolne. Czas zresztą był po temu najwyższy, bowiem bocznym wejściem, którego Mrówek wcześniej nie zauważył, weszła do sali jakaś dorosła, by nie rzec: stara mrówka. Zajął więc Mrówek najbliższe wolne miejsce, tak jakoś wyszło, że było przedostatnie w środkowym rzędzie. Po chwili usłyszał, ze obok ktoś się dosiada, lecz nawet nie spojrzał, nie był zainteresowany. Rozglądał sie po sali, a szczególnie interesowało go, kim jest ta stara mrówka., która przed chwilą weszła. Już wkrótce jego ciekawość miała zostać zaspokojona.
- Dzień dobry- przywitała sie jak grzeczność nakazuje- Jestem Pani Klara i będę waszą Przewodniczką ( tak u mrówek nazywa się nauczycielki) -tymi słowami przedstawiła się wyjaśniając przy okazji co tu robi
Co było dalej? A tego to juz Mrówek nie usłyszał. Wiedząc kim jest i po co tu jest wspomniana stara mrówka , stracił całkowicie zainteresowanie dalszymi jej poczynaniami. Żeby sie więc dalej nie nudzić wrócił do problemu Tego arcyważnego PROBLEMU, który mu w nocy spać nie dawał czyli: co by się zdarzyło, gdyby się nie zdarzyło , choć zdarzyć się powinno ...
A może to było coś innego. Może: co będzie jak nie spadnie to, co do góry poleci. Albo to: jak rozplątać coś, co wcale poplątane nie jest. Dziś już tego nie wiadomo. Zresztą jak to mówią: u myślicieli to sto koni ( a może słoni?) na raz po głowie goni i nie wiadomo którego łapać za grzywę. To i tak bez znaczenia . Pewne jest to, że tak się w swych myślach pogrążył, że o bożym świecie zapomniał. Dopiero jakieś poszturchiwania w bok i posykiwania przywróciły go do rzeczywistości:
- Mrówek, Mrówek- posykiwało coś z prawej strony, a towarzyszyło temu szturchnięcie. Wstrząsnął się jak pies grzywą wychodzący z wody, mrużąc oczy rozejrzał się zaskoczony, gdzie to on niby jest? Po chwili nadpłynęło zbawienne przypomnienie: szkoła.
- Mrówek- szept z boku stawał się natarczywy. Spojrzał : a to ten mikrus jak mu tam? Czo...?Cza..? Cze..? Czułek! Uff!
- Co?...Jak....? A tak.....Ale co ja???- wyszeptał zgoła zdezorientowany nie wiedząc, czego od niego chcą. I to w takiej chwili! Kiedy już był tak blisko...
- A witamy, witamy wśród przytomnych - dobiegło gdzieś z przodu. Na szczęście tym razem szybko sobie przypomniał, kto go tak wita- Przewodniczka Klara. To jednak nic nie zmieniało w jego sytuacji- nadal nie wiedział, czego od niego chcą. Na szczęście pomoc przyszła z prawej strony.
- Przedstaw się i powiedz kim jesteś i kim chcesz być jak dorośniesz- podpowiedział szeptem Czułek.
- No więc- zaczął niepewnie, nie wiedział jeszcze wtedy ,że nie zaczyna się zdania od :<<no..>>- jestem Mrówek przyszły największy odkrywca i wynalazca w tym mrowisku- zakończył i jak zwykle przy tego rodzaju prezentacji własnej osoby uniósł głowę, nastroszył czułki i dumnie wypiął pierś..
-cha ...cha...cha - ryknął ktoś śmiechem na cała salę, najwyraźniej wyznanie Mrówka nie zrobiło na tym kimś takiego wrażenia, jakie powinno...- też mi!!!! coś....cha...cha...cha...Odkrywca i wynalazca- a co takiego?- ktoś się dobrze bawił. Po chwili Mrówek zobaczył kto: to ten wielki- Grubek
- A co ten odkrywca odkrywa? Zdechłą muchę pod liściem- nie ustawał w kpinach Grubek- Wynalazca: wynajduję w lesie drogę do mrowiska jak się zgubi.....cha ..cha ..cha..nie, nie mogę- i jakby dla podkreślenia, jakie to niby śmieszne , zaczął sie kiwać na boki, że niby zaraz upadnie , że to niby ze śmiechu.....
Po chwili zresztą przestał pod wpływem wzroku Pani Klary, w którym widać dostrzegł czające się gromy- zwiastun burzy, która nadejdzie, jak nie przestanie..
- Ach tak odkrywcą i wynalazcą- rzekła po chwili zwracając sie do Mrówka- tak...tak...oczywiście- w jej głosie można była usłyszeć zdumienie? niepewność? zakłopotanie? Zresztą mina na jej twarzy również była nietęga...
W sali zapadła zdumiona cisza.....Wcale się nie ma czemu dziwić. Wyznanie Mrówka było bowiem nie mniej zdumiewające niż posprzątany pokój dziecięcy albo słodki smak ogórka kiszonego......
Bo tak:
Wiadomo wszystkim, że są w Mrowisku mrówki robotnice. jak sama nazwa wskazuje są od roboty: wnoszą wynoszą, jedne zbierają zapasy, inne, jak chociażby Opiekunka Mira, opiekują się maluchami, jeszcze inne budują, i takie tam ( za dużo by wymieniać- szkoda czasu....)
Są też trutnie ( nie mylić z trutniem pospolitym, który jest od trutniowania znaczy się : chodzi i zawraca głowę: Mama nudzę się....boli mnie nóżka.....beeee ...beeee a Asia to mi zabrała klocek....beeeee... tata pić mnie się chce... itd...itp.....przez cały okrągły dzionek.....). Trutnie w mrowisku mają swoją rolę. Opiekują się królową, pilnują porządku i są od obrony.
I oczywiście została jeszcze ta NAJWAŻNIEJSZA, czyli KRÓLOWA. Ale ta jest tylko jedna, i raczej niewiele mrówek marzy, by nią zostać, bo przecież marzenia, to rzecz piękna, ale jakaś granica rozsądku w nich też musi być: przecież ślimak nie ma co marzyć, że w sprincie wygra z zającem. Albo żabą, że zaśpiewa piękniej od słowika. Slimaczenie to nie sprint, a rechot nie aria!!!!!
Ale żeby mrówka była odkrywcą czy wynalazcą? A o tym jak mrowisko mrowiskiem , a mrówki mrówkami , a o tym ., jak świat długi i szeroki nigdy nie słyszano...
Nie słyszała również i Pani Klara jak żyje, a żyje już trochę i wcale niemało ( lecz sza z tym wiekiem, mrówki płci żeńskiej, też nie znoszą tego tematu).
I dlatego zamilkła wielce stropiona, nie bardzo wiedząc co rzec.. Ponieważ nic nie przychodziło jej do głowy i trzeba było rozładować niezręczną ciszę jaka zapadła w sali postanowiła porzucić ten temat i pójść dalej...
- Dziękujemy ci Mrówku- powiedziała słodko szczęśliwa, że już za chwilę będzie to miała z głowy- teraz poprosimy twojego kolegę o parę słów po sobie- zakończyła szczęśliwa i dumna z siebie, że wybrnęła z sytuacji wydawałoby się - bez wyjścia . << Kanclerska głowa>> pomyślała o sobie z odrobiną skromności...
W tej chwili rozległ się dzwonek, Pani Klara chyba nigdy się nie dowie- przed czym ją uchronił....
Ale to już inna bajka....