Archiwum 08 lipca 2015


VI Na treopie tajemnicy
Autor: mrsywis
08 lipca 2015, 14:53

 VI  Na tropie tajemnicy albo inaczej komu dziś potrzebne pamiętać, co było wczoraj.

Wakacje miały się rozpocząć lada chwila…

A mrówczaki nie, co zrozumiałe,  mogły się już ich doczekać( Mrówek to już chyba  szczególnie).  I wcale nie chodziło mu o to, że będzie to czas wielkiej laby, późnego wstawania ,ciągłych zabaw. Nic z tych rzeczy.

Jego powody były znacznie poważniejsze i, rzec by można chyba bez przesady, znacznie też donioślejsze. Czekało go bowiem  wielkie wyzwanie,  wyprawa po odkrycie i  przygotowywał się do niej już od dłuższego czasu.

Gromadził żywność, narzędzia, sam obmyślił i własnoręcznie wykonał przenośny namiot z nitek babiego lata i liści. Zaopatrzył się również przezornie w różne  medykamenty- tu akurat nieocenioną pomoc okazała   Pani Klara.  Rzecz jasna zrobiła to  zupełnie nieświadomie- niby ot tak, przypadkiem i zachowując najwyższą ostrożność, by niczego się nie domyślił, podpytywał ją o różne takie sprawy, a ona chętnie dzieliła się swoją wiedzą i doświadczeniem.

Cała  ta sprawa zaczęła się tak oto:

Pewnego dnia w ramach zajęć praktycznych zwiedzali Wielki Magazyn w którym mrówki gromadziły wszystko, co zdobyły i co do życia mrowiska było potrzebne. Wcześniej  czy później każda mrówka będzie miała z tym miejscem do czynienia, więc warto było już teraz poznać zasady na jakich wszystko to działa. Rzeczą oczywistą jest, że u tak zorganizowanych stworzeń jak mrówki nic nie dzieje się ot tak sobie i jak popadnie. Tak też było i w magazynie, który właściwie nie był jednym magazynem tylko wieloma ogromniastymi salami.

      Każda z nich była  przeznaczona do składowania różnych rzeczy. Był więc magazyn na jedzenie, był na materiały do budowania ( np.: igliwie) , był też i na owoce itd. Itp. .Do magazynu też nie wchodził kto chciał i kiedy chciał i zostawiał lub brał co chciał. Był wyznaczony czas, kiedy składano   materiały, kiedy pobierano, była mrówka która wszystkiego pilnowała, pobierała…

Już po krótkiej chwili chodzenia i słuchania tego wszystkiego Mrówek miał dość.           A co też to jego wynalazcę i odkrywcę może obchodzić? Przecież on został  stworzony do rzeczy wyższych i o niebo ważniejszych.!!!

 Zamiast więc słuchać  mrówki która ich oprowadzała, zaczął przemyśliwać jakby tu swoim zwyczajem urwać się Pani Klarze i wybrać się na zwiedzanie indywidualne. Tym razem zadanie było szczególnie trudne bo  Pani Klara uwolniona od koniczności opowiadania, pokazywania, słuchania i odpowiadania na pytania, mogła całą swoją uwagę skupić na pilnowaniu swoich urwipołciów. A już  Mrówka szczególnie.Ten gotów byłby przysiąc, ż nawet kiedy rozglądała się wokoło to i tak jedne oko stale było wpatrzone w niego- czuwało… Uparta taka!!!

Ale jak mawia stare powiedzenie mrówek- niechaj żywi nigdy nie tracą nadziei, i drugie: kto czeka to się doczeka, tym razem też się udało. Okazja się nadarzyła kiedy szli korytarzem między regałami, a że było wąsko- musieli iść jeden za drugim. Mrówek postarał się być w środku, podczas, gdy jego prześladowczyni znalazła się na samym końcu sznuramaluchów. Tobyła szansa, która mogła się już nie powtórzyć. Mrówek błyskawicznie  odwrócił się do idącego za nim mrówczaka

- Ani mru mru- syknął. Po czym  zanurkował  pod regał i tyle go było widać. Potem wystarczyło tylko zaczekać, aż pozostali go miną i…. - droga wolna. Minie trochę czasu nim Pani się połapie…Trzeba się spieszyć…

Wejście to właściwie minął.

Było tak jakoś schowane za regałem i w mroku, że wcale go nie zauważył. Na szczęści zadziałał  przypadek ,jak niektórzy mawiają- ojciec większości odkryć. Przechodząc w ciemności zahaczył o coś odnóżem i tak zabolało ,że musiał stanąć na chwilę i pomasować. I wtedy kątem oka dostrzegł ciemny otwór… zaciekawiony potupał w tamtym kierunku.

Wpierw zajrzał niepewnie lustrując wzrokiem pomieszczenie. Dopiero kiedy się upewnił, że nic nie straszy i w kącie nie czyha, dał kilka kroków i wszedł do wnętrza.

Wzburzył tym kurz, co widać było,że latami się tam odkładał, a wzbiła się go taka chmura, że  przez chwilę oddychać nie mógł, a potem tak kichał i kichał, że myślał, że wszystko przekicha, a na pewno czułki- po każdym kichnięciu rzucało nimi przód- tył tak mocno, że w każdej chwili odpaść  mogły...Dopiero po chwili wszystko się uspokoiło i mógł  spokojnie oddychać.  Kichanie minęło i mógł się rozejrzeć.

<< Stary zapomniany magazyn ,starannie ukryty,  nikt tu nie bywa- stąd tyle kurzu…Coś w tym musi być. Jakaś tajemnica, kto wie- może wielka >>  podsumował fakty i  czuł przy tym, że jego ciekawość rośnie z każdą chwilą..

Wreszcie kurz opadł i mógł wreszcie przyjrzeć się uważnie. A to co zobaczył wprawiło go w zdumienie-bo rzeczywiście  było tajemnicz, a przynajmniej dziwne.

Na środku pomieszczenia stało…właśnie- co? Ni to jakaś budowla?: niby podłużna, lecz zaokrąglona na końcach, niezbyt jednak wysoka, ale też nie niska, dziwnie w niektórych miejscach pofałdowana, z góry płaska - i co najdziwniejsze- nie miała wejścia do środka.

A może to  jakieś skamieniałe zwierzę? Ale jak w takim razie mogło się poruszać skoro nie widać żadnych kończyn?

A kolory! Te to już w cały świat, istny bohomaz malowany przez natchnionego i niespełna rozumu artystę. Na dole , to i owszem, owszem ujdzie. Ale im wyżej tym natchnienie artysty wzrastało. Wpierw wpadł na pomysł , że może by zacząć od zielonego, ale już ciutkę wyżej  zmienił zamiar i przerzucił się na róż, aby zaraz potem ( może tylko przypadkiem pędzel umoczył ?) w czerwieni. Wszystko tak jak na tym wernisażu, gdzie wygrał obraz, który , jak się potem okazało, krowa namalowała. Wziął ktoś, umoczył ogon w puszkach z farbą, a potem tylko płótno przystawił. Chyba ten sam tu działał!!!

W każdym razie było to coś  dziwne- nie przypominało niczego z czym by się wcześniej zetknął lub słyszał. Wiedziony ciekawością odkrywcy zdecydował się podejść bliżej, aby lepiej widzieć i dotknąć. W dotyku materiał nieznany, ni to twardy, lecz przy mocniejszym dotyku ustępował, śliski, ale miły. Na pewno nie było to drewno, igliwie, kamień ani nic czego mrówki używały do budowania.

Idąc wzdłuż ściany przy której stał stwierdził ,że w pewnym momencie skręca do środka, aby za chwilę znów odbić na zewnątrz. Po łuku doszedł do końca i znalazł się po drugiej stronie. Ta ściana jakby prostsza była, nigdzie nie skręcała, lecz kończyła się też łukiem. W ten sposób okrążył całą TAJEMNICĘ  i znalazł się w punkcie wyjścia…

Wzruszył bezradnie ramionami, poskrobał się po głowie aż zatzreszczało i zdecydował się wejść na dach, czy cokolwiek to było….

Kiedy wreszcie zdołał tam stanąć widok był jeszcze ciekawszy. Pierwszą rzeczą która rzucała się w oczy były dwa rzędy otworów  przez które przechodziły jakieś ni to gałęzie nt to  pędy  jakichś dziwnych roślin… Najbardziej   jednak przypominały   nici albo sznur, ale tak grubych mrówki nigdy nie uplotły… Tam gdzie kończył się dziwne otwory ział ogromna dziura. Czyżby to było ukryte wejście? Ale na dachu, bez żadnych usprawnień przy wchodzeniu do góry? Bez sensu.

Postanowił zbadać rzecz od środka, ale okazało, się że nie ma zejścia. Zeskoczyć niby mógł, nie było za wysoko, ale byłby problem z wydostaniem się. Jedyne co ujrzał, toto, że tuż pod dziurkami i pędami coś się buja, jakby oderwany fragment ściany?

Im dłużej na to patrzył i badał tym wszystko wydawało się dziwniejsze .Zszedł wreszcie na  dół i cofnął się o kilkanaście tupnięć mając nadzieję, że może z odległości coś wypatrzy..

Pogrążał się właśnie  w rozmyślaniach, rozważał różne pomysły, przemyśliwał…

- Hmhmhm- dobiegło skądś  znienacka. Zaskoczony tym drgnął przestraszony i cofnął się o kilka tupnieć zerkając jednocześnie w kierunku drzwi, żeby się upewnić, że jest którędy wiać, jakby co..

- hm…hmm- ponowne chrząknięcia dobiegły z pogrążonego w mroku kąta Sali;

- Kto tam? – zapytał Mrówek próbując nadać głosowi ton pewności, ale wypadło to raczej słabo,  nie dało się chyba zamaskować, że jest przestraszony

- Nie chciałem cię przestraszyć, przepraszam – padło w odpowiedzi

- Przestraszyć? Mnie?- Mrówek nadal udawał odważnego, a jednocześnie wpatrywał się w ciemność próbując wypatrzeć tajemniczego rozmówcę.

- Jestem Klemens- wraz z tymi słowami- na granicy mroku coś zaczęło się poruszać. Wkrótce oczom Mrówka ukazał się mrówka – staruszek- Pracowałem tu w młodości przez wiele lat ,a teraz, kiedy już siły nie dopisują wypoczywam. Przychodzę tu czasami powspominać…

Tu przerwał i na chwilę zamilkł, jakby oddał się rzeczonym wspomnieniom. I kiedy już Mrówek zaczął tracić nadzieję, że się jeszcze kiedykolwiek  odezwie, drgnął , jakby przebudzony,  po czym kontynuował.

- Pozwalają mi tu przychodzić przez wzgląd na stare lata. Właśnie siedziałem sobie i myślałem, kiedy wszedłeś i oglądałeś. I wcale bym się nie odzywał, ale przez ten kurz, co go poruszyłeś w nosie mnie kręci i gardło zasycha .Nie chciałem cię wystraszyć mały…

Tu dla potwierdzenia swych słów chrząknął   ponownie, wyjął chusteczkę  i głośno w nią niemalże zatrąbił. Mrówek widząc już z kim ma do czynienia uspokoił się i zdobył się na sprzeciw:

- Nie jestem mały. Jestem Mrówek – największy odkrywca i wynalazca w mrowisku- i tu , jak to miał w zwyczaju przy prezentacji- uniósł głowę, wyprostował czułki i dumnie wypiął pierś…

- Ach tak, no proszę , proszę- zamruczał uśmiechając się Pan Klemens widząc te młodzieńcze przejawy buńczuczności- To może dobrze trafiłeś- ta sprawa wymaga właśnie kogoś takiego jak ty.

I przy tych słowach spojrzał na tajemniczy obiekt stojący po środku Sali.

Mrówek podążył za spojrzeniem Pana Klemensa, Milczeli obaj przez chwilę, w końcu Mrówek zdecydowała się zapytać:

- Co to takiego jest?

- Ba – odrzekł zadumany staruszek- tego to właściwie nikt nie wie.

- Nikt nie wie?- w głosie Mrówka słychać było rozczarowanie.

- Widzisz- Pan Klemens zaczął snuć swą opowieść , a w jego oczach zapaliły się iskierki - jak rozpoczynałem tu pracę, pierwszego dnia przyprowadził mnie tu odchodzący już stąd stary magazynier i opowiedział to, co kiedyś jemu jego poprzednik. Ta historia żyje tu już od wielu wielu  pokoleń.- przerwał na chwilę pokasłując i łapiąc oddech, widać było ,że trudno mu mówić- ale kogo to dziś interesuje- zakończył smutno, a iskierki w jego oczach przygasły.

- Mnie interesuje- wykrzyknął niemalże Mrówek bojąc się, że  Pan Klemens nie zakończy tego, co zaczął

- Naprawdę?- spytał niedowierzająco pan Klemens spoglądając przy tym ciepło na młodego- Ponoć wiele ,wiele zimnych i ciepłych słońc temu, tak dawno, że nikt już tego nie pamięta w okolice  naszego mrowiska  zawitały dziwne istoty. Początkowo wartownicy, którzy strzegli wejść do podziemnych korytarzy usłyszeli hałasy łamanych gałęzi, głośnego tupania, chrząkania. Myśleli, że to może znowu te paskudne dziki żerują, więc na wszelki wypadek ogłosili alarm,bo dziki dość  często ryjąc, uszkadzały mrowisko.

Hałasy się zbliżały się właśnie w stronę mrowiska, były coraz bliżej. Lecz ku zdumieniu wartowników nie były to dziki. Na polankę weszły trzy dziwne stworzenia, dwa większe i jedno zdecydowanie mniejsze. Dziwnie się poruszały -na dwu dolnych odnóżach( a widział to kto, żeby poruszać się na dwu , a nie czterech , odnóżach?), a górnymi tak jakoś machały, jakby chciały coś złapać. Z tyłu na tułowiu miały jakieś dziwne garby. Podczas gdy te dwa większe odeszły dalej od mrowiska i posapując zdjęły te garby, to mniejsze podeszło bliżej i trzymaną w górnych odnóżach gałęzią  zaczęło gmerać w mrowisku i je niszczyć.

Atak!!!

Niebezpieczeństwo!!

Zagrożenie dla mrowiska!!!

Wojownicy czekający w gotowości nie mogli dłużej czekać i przystąpili do obrony wspinając się po gałęzi a potem   kończynach dziwnego stworzenia. Gryząc, siekąc i kłując przy tym ile wlezie!!!

Zaatakowany stwór  wkrótce wypuścił gałąź z ręki, machając odnóżami, piszcząc i wrzeszcząc wniebogłosy uciekł w kierunku tych wyższych. Pozostało po nim właśnie to- i tu Pan Klemens wskazał na tajemniczy obiekt narodku sali.- Niektórzy ponoć widzieli, że przy ucieczce spadło to z dolnego odnóża.

Pan Klemens zamilkł , długie  opowiadanie  widać go męczyło…

Mrówek czekał cierpliwie na dalszy ciąg, a kiedy ten nie następował zaczął się wiercić dając do zrozumienia… A kiedy i  to nie wystarczyło zapytał wreszcie:

- A te stworzenie, wróciły tu jeszcze?

- Bardzo wiele mrówek tego dnia nie wróciło do mrowiska- rzekł Pan Klemens  zupełnie bez związku z pytaniem, jakby go nie słyszał nawet - Oddały swe życie w jego obronie….. Potem,  by  pamiętać o ich poświęceniu ,  zawsze kiedy nowe mrówki wojownicy rozpoczynali swoją służbę,  właśnie przy tym   organizowano uroczysta przysięgę.

        Ale mijały zimne i gorące słońca, pamięć zaczęła się zacierać… Nieliczni już tylko pamiętali, próbowali opowiadać, tylko nikt już nie chciał słuchać: << Po co komu to potrzebne, co nam to dzisiaj daje>> mawiali i machając odnóżami odchodzili.

 A dziś….?

     Dziś to już tylko zwidy i bajdurzenia starego mrówka..- zrezygnowany Pan Klemens spuścił głowę. Milczał  i Mrówek. Bo i cóż mógł powiedzieć?

      Że nigdy Pani Klara, która tyle wiedziała i opowiadała :  o rozpoznawaniu owoców, zagrożeniach czyhających na mrówki, o tym jak zbierać, przenosić , , budować, przerabiać, wznosić, toczyć gromadzić więcej i więcej i jeszcze więcej…, Ale jakoś nigdy nic nie mówiła im co było kiedyś w mrowisku…

- Przeszłość to takie wredne stworzenie, które lubi powracać, jak się o nim zapomina- znienacka rzekł Pan Klemens- i…..

- A tu jesteś, nicponiu jeden- rozzłoszczony głos od wejścia zagłuszył dalsze słowa Pana Klemensa. To Pani Klara szybciej ,niż tego się spodziewał zdołała odnaleźć Mrówka- tym razem nie ujdzie ci  to na sucho. Co najmniej dwa tygodnie kozy i żadnych wycieczek przez miesiąc.

- Ale ja.., ja tu spotkałem..- próbował wyjaśniać Mrówek ( po minie Pani Klary widać było tym razem to będzie, oj będzie. Zwłaszcza że idący tuż za nią przewodnik też minę miał gradową….)

- O Pan Klemens- rzekł ten ostatni widząc staruszka- mam nadzieję, że tym razem nie zaczynał Pan z tymi swoimi- lecz widząc minę Pana Klemensa, która sama z siebie była przyznaniem się do winy  ,nie miał żadnych wątpliwości- no nie! Panie Klemensie! Przecież tyle razy  prosiłem, a Pan swoje.  Ciągle te bajki opowiada, młodym w głowach mąci…..A potem są skargi.. Trudno, skoro Pan nie chce po dobroci, w takim razie nie będzie Pan mógł tu przychodzić

- Ale… – próbował oponować pan Klemens, lecz po chwili zdał sobie sprawę z bezowocności tych poczynań.  Kończyną tylko bezradnie machnął, odwrócił się i odszedł.

- Głupcy, wszyscy głupcy- rzucił na odchodnym i zniknął za drzwiami.

- Ale Pan Klemens mówił takie ciekawe rzeczy- próbował bronić staruszka Mrówek.

- Ale Pan Klemens to stara mrówka i  juz mu się rzeczywistość z jego mrzonkami myli- odpowiedziała nie znoszącym sprzeciwu głosem pani Klara. I na znak ,że dyskusja skończona, schwyciwszy Mrówka za czułki niemalże ciągnąc, wyprowadziła z magazynu.

Całe zajście skończyło się na szczęście dla Mrówka trzydniową kozą, choć był przygotowany na najgorsze. Ale już taka była ta Pani Klara, złota mrówka- szybko się zapalała i<< wchodziła na wysokie obroty>>, ale  szybko też ją złość mijała, słowem: do rany przyłóż.

Sprawa tajemnicy jednak się nie zakończyła- przynajmniej dla Mrówka, dla niego dopiero się zaczęła  . Myślał o niej w dzień, myślał o niej w nocy ( a zdarzało się, że i śnił) dumał przy jedzeniu , myciu, dręczyła i nie dawała spokoju. Wreszcie postanowił: musi znaleźć odpowiedź, a odpowiedź jest tam, gdzie są dwunożne istoty.

 sumując: musi je odnaleźć, NIE MA INNEGO WYJŚCIA

Zabrał się do sprawy systematycznie, jak na odkrywce przystało. Zaczął gromadzić wszelkie dostępne informacje. Tyle tylko, że nie było tego zbyt dużo, a właściwie-nic.

   Praktycznie jedyny, kto cokolwiek wiedział, to  był Pan Klemens, którego zresztą odnalezienie też nie było rzeczą prostą.  

   Początkowo wyczekiwał na niego w okolicach magazynu licząc, że się na niego natknie niby przypadkiem… Ale czas mijał , a pan Klemens się nie pojawiał  ( widocznie zakaz wstępu dla niego nie był li tylko i wyłącznie czczą pogróżką). Dopiero kiedy przypadkiem spotkał magazyniera, który był ich przewodnikiem w czasie pamiętnej wycieczki, udało mu się uzyskać informacje o tym , gdzie Pana Klemensa można znaleźć. Była to część mrowiska, trzy poziomy niżej, przeznaczona na pobyt starych i już nie pracujących mrówek. Od tego czasu stał się częstym bywalcem w malutkim pokoiku ( a może raczej norce?) Pana Klemensa. Często spotykał tam też jego rówieśników. Niektórzy z nich czasem dorzucili jakieś źdźbła  informacji. Ale nie było tego za wiele…

Na potrzeby naukowe i żeby wszystko było jak należy całej sprawie nadał kryptonim: <<kto wiek>> a to od tego: kto-wie-kto?

A czy odnalazł <<ktowieka>>? - a to,  to już inna bajka….